Marian wybrał się raz do restauracji w towarzystwie Szkota.
Zjedli dobry obiad i gawędzą. Szkot mówi:
- Naucz mnie jakiegoś zdania po polsku.
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...
- To za trudne. Daj coś łatwiejszego.
- Dobra, to krzyknij głośno: Kelner, rachunek proszę!
Szkot:
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...
Zjedli dobry obiad i gawędzą. Szkot mówi:
- Naucz mnie jakiegoś zdania po polsku.
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...
- To za trudne. Daj coś łatwiejszego.
- Dobra, to krzyknij głośno: Kelner, rachunek proszę!
Szkot:
- W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie...
- Czemu tak tu siedzisz? - pyta kolega kolegę.
- Żona odeszła.
- Stary, to kup pół litra i utop żal!
- Nie mogę...
- Nie masz forsy?
- Nie. Nie mam żalu.
- Żona odeszła.
- Stary, to kup pół litra i utop żal!
- Nie mogę...
- Nie masz forsy?
- Nie. Nie mam żalu.
- Wiesz, od wczoraj jestem ojcem!
- Gratuluję! Syn?
- Nie.
- No więc córa!
- A ty właściwie skąd to wiesz?
- Gratuluję! Syn?
- Nie.
- No więc córa!
- A ty właściwie skąd to wiesz?
Matka odbiera telefon:
- Halo, czy mogłabym rozmawiać z Jankiem?
- A, kto dzwoni?
- Jego dziewczyna.
- Ale która?
- Już żadna!
- Halo, czy mogłabym rozmawiać z Jankiem?
- A, kto dzwoni?
- Jego dziewczyna.
- Ale która?
- Już żadna!
Po ulicach miasta z wielką prędkością jedzie taksówka.
Pasażer, pobielały ze strachu, siedzi na fotelu obok kierowcy i wpina palce w tapicerkę.
- Bracie, nie stresuj się, ja też nie chce trafić znowu do szpitala. - zagaja kierowca, całkiem wyluzowany.
- A bardzo ucierpiałeś w poprzednim wypadku?
- Wypadku? Człowieku, ja z psychiatryka wieję...
Pasażer, pobielały ze strachu, siedzi na fotelu obok kierowcy i wpina palce w tapicerkę.
- Bracie, nie stresuj się, ja też nie chce trafić znowu do szpitala. - zagaja kierowca, całkiem wyluzowany.
- A bardzo ucierpiałeś w poprzednim wypadku?
- Wypadku? Człowieku, ja z psychiatryka wieję...
- Czy twój narzeczony wie ile masz lat? - pyta koleżanka koleżankę.
- Tak, częściowo.
- Tak, częściowo.
- Kelner, czy codziennie podajecie tu takie gówniane żarcie!?
- Nie, w niedzielę lokal jest zamknięty.
- Nie, w niedzielę lokal jest zamknięty.
Gdy wszedłem do sypialni zobaczyłem żonę czekającą nago w łóżku.
- Zgadnij, czego teraz potrzebuję - powiedziała.
- Diety.
- Zgadnij, czego teraz potrzebuję - powiedziała.
- Diety.
Pacjent wchodzi do gabinetu, a lekarz:
- Proszę stanąć przy oknie i wytknąć język.
- Ale dlaczego?
- Aaa... Bo nie lubię tej baby, co mieszka naprzeciwko.
- Proszę stanąć przy oknie i wytknąć język.
- Ale dlaczego?
- Aaa... Bo nie lubię tej baby, co mieszka naprzeciwko.
Policjant do menela leżącego na ławce:
- Co to? Hotel?
- A co ja jestem? Informacja turystyczna?
- Co to? Hotel?
- A co ja jestem? Informacja turystyczna?
Klasa maturalna, lekcja języka polskiego. Nauczycielka rozdaje uczniom kartki i mówi:
- Dzisiaj napiszecie wypracowanie na temat "Sytuacja gospodarcza w naszym kraju". Tym słabszym z ortografii odrazu przypominam, że ch*jowa pisze się przez u otwarte...
- Dzisiaj napiszecie wypracowanie na temat "Sytuacja gospodarcza w naszym kraju". Tym słabszym z ortografii odrazu przypominam, że ch*jowa pisze się przez u otwarte...
Zatrzymał policjant samochód do kontroli. Kierowca zdziwiony pyta:
- Dlaczego zostałem zatrzymany skoro jechałem z właściwą prędkością a pasy bezpieczeństwa zapięte?
- Ale przewożąc z tyłu psa powinien pan mieć specjalną siatkę!
- Panie władzo przecież to pluszak!
- Ja tam wszystkich ras nie znam... Płaci pan tysiąc złotych albo sprawę kierujemy do sądu.
- Dlaczego zostałem zatrzymany skoro jechałem z właściwą prędkością a pasy bezpieczeństwa zapięte?
- Ale przewożąc z tyłu psa powinien pan mieć specjalną siatkę!
- Panie władzo przecież to pluszak!
- Ja tam wszystkich ras nie znam... Płaci pan tysiąc złotych albo sprawę kierujemy do sądu.
Spotykają się dwaj milionerzy:
- Słuchaj, takiego słonia żem kupił.
- Słonia? Na cholerę?
- Posłuchaj. On mi trawę kosi koło willi każdego ranka. Dzieci do szkoły odprowadza.
Przywozi je potem z powrotem. Lekcje za nie odrabia. Czaisz? Śniadanie, obiad, się rozumie, robi.
Nocą domu pilnuje.
- Niemożliwe.
- No, to Ci mówię. Taki jest ten słoń i już.
- Słoń?
- Słoń.
- To sprzedaj mi go!
- Chybaś z byka spadł. Takiego słonia?
- No!
- No, nie wiem. Sześć melonów.
- Powaliło Cię. Cztery.
- Ciebie powaliło. Pięć.
- Dobra, niech będzie pięć.
- Stoi.
Tydzień później.
- Słuchaj. Coś nie tak z tym słoniem.
- Co niby?
- A wiesz, on jest dziwny jakiś. Cały trawnik, kwiaty, wszystko podeptał.
Nocą ryczy jak potłuczony, spać nie daje. Rozpierdzielił w drobny mak letni domek dla gości.
A dziś, od rana, zabrał się za demontaż mojej willi.
- No, coś Ty.. Po jakiego grzyba Ty tak o nim źle mówisz?
- A czemu by nie?
- Nie sprzedasz go później!
- Słuchaj, takiego słonia żem kupił.
- Słonia? Na cholerę?
- Posłuchaj. On mi trawę kosi koło willi każdego ranka. Dzieci do szkoły odprowadza.
Przywozi je potem z powrotem. Lekcje za nie odrabia. Czaisz? Śniadanie, obiad, się rozumie, robi.
Nocą domu pilnuje.
- Niemożliwe.
- No, to Ci mówię. Taki jest ten słoń i już.
- Słoń?
- Słoń.
- To sprzedaj mi go!
- Chybaś z byka spadł. Takiego słonia?
- No!
- No, nie wiem. Sześć melonów.
- Powaliło Cię. Cztery.
- Ciebie powaliło. Pięć.
- Dobra, niech będzie pięć.
- Stoi.
Tydzień później.
- Słuchaj. Coś nie tak z tym słoniem.
- Co niby?
- A wiesz, on jest dziwny jakiś. Cały trawnik, kwiaty, wszystko podeptał.
Nocą ryczy jak potłuczony, spać nie daje. Rozpierdzielił w drobny mak letni domek dla gości.
A dziś, od rana, zabrał się za demontaż mojej willi.
- No, coś Ty.. Po jakiego grzyba Ty tak o nim źle mówisz?
- A czemu by nie?
- Nie sprzedasz go później!
Wraca zmęczony mąż z pracy. Żona pyta:
- Zrobić Ci kotlety?
- Zrób.
- Ale mięsa nie mam...
- To nie rób.
- Co?! Nie smakuje Ci moja kuchnia?
- Zrobić Ci kotlety?
- Zrób.
- Ale mięsa nie mam...
- To nie rób.
- Co?! Nie smakuje Ci moja kuchnia?
Ona:
- Przyjeżdżaj do mnie.
On:
- Po co?
Ona:
- Ty co, głupi jesteś?
On:
- Czemu?
Ona:
- Rodzice na działkę pojechali ...
On po chwili:
- Nie rozumiem, jeśli Twoi rodzice wyjechali na działkę, to czemu ja jestem głupi?
- Przyjeżdżaj do mnie.
On:
- Po co?
Ona:
- Ty co, głupi jesteś?
On:
- Czemu?
Ona:
- Rodzice na działkę pojechali ...
On po chwili:
- Nie rozumiem, jeśli Twoi rodzice wyjechali na działkę, to czemu ja jestem głupi?