Gość przychodzi do baru i mówi do barmanki:
- Proszę whyski z colą, ale bez lodzika - i głupkowato się śmieje
Barmanka odpowiada:
- Podać ze słomką, czy Pan sobie z buta wyciągnie
- Proszę whyski z colą, ale bez lodzika - i głupkowato się śmieje
Barmanka odpowiada:
- Podać ze słomką, czy Pan sobie z buta wyciągnie
Jadący przez pustynię na wielbłądzie podróżnik nie mógł dotrzeć do celu, bo wielbłąd odmówił posłuszeństwa. Na nic się zdały bicie, podtykanie wody, jedzenia, zachęty słowne. Nie chciał iść dalej. Na szczęście w pobliskiej oazie zauważył szyld z napisem: NAPRAWA WIELBŁADÓW. Dociągnął jakoś ostatkiem sił czworonoga do oazy i zlecił jego naprawę, przyglądając się ciekawie jak będzie ona wyglądać. Kierownik warsztatu zawołał do pomocnika:
- Abdul, weź tego wielbłąda na kanał!
Abdul zabrał bydlę, wszedł do kanału, wziął w ręce dwie cegły i z całej siły walnął nimi uparte zwierzę w jajca. Wielbłąd wystartował jak z katapulty i w mgnieniu oka zniknął na pustyni.
Zaniepokojony podróżny zapytał:
- Abdul, ale jak ja go teraz dogonię?
Abdul na to:
- Chodź pan na kanał!
- Abdul, weź tego wielbłąda na kanał!
Abdul zabrał bydlę, wszedł do kanału, wziął w ręce dwie cegły i z całej siły walnął nimi uparte zwierzę w jajca. Wielbłąd wystartował jak z katapulty i w mgnieniu oka zniknął na pustyni.
Zaniepokojony podróżny zapytał:
- Abdul, ale jak ja go teraz dogonię?
Abdul na to:
- Chodź pan na kanał!
Egzamin z botaniki u wyjątkowo złośliwego profesora. Mówi do studenta:
- Zadam panu tylko jedno pytanie: Ile liści jest na tym drzewie, które rośnie tu za oknem?
- 2435 liści, pada odpowiedź.
- A skąd pan to u licha wie!?
- A to już jest drugie pytanie, panie profesorze...
- Zadam panu tylko jedno pytanie: Ile liści jest na tym drzewie, które rośnie tu za oknem?
- 2435 liści, pada odpowiedź.
- A skąd pan to u licha wie!?
- A to już jest drugie pytanie, panie profesorze...
W pewnej szkole w Bielsku-Białej w pracowni komputerowej wisiało na ścianie takie hasło:
"Teoria jest wtedy, kiedy wszyscy wszystko wiedzą, a nic nie działa. Praktyka jest wtedy, gdy wszystko działa, a nikt nic nie wie. W tej sali łączymy teorię z praktyką: nic nie działa i nikt nie wie dlaczego!"
"Teoria jest wtedy, kiedy wszyscy wszystko wiedzą, a nic nie działa. Praktyka jest wtedy, gdy wszystko działa, a nikt nic nie wie. W tej sali łączymy teorię z praktyką: nic nie działa i nikt nie wie dlaczego!"
- Babciu, czy dziadek jest mechanikiem?
- Nie wnusiu.
- Dziwne, bo właśnie leży na ulicy pod autobusem?
- Nie wnusiu.
- Dziwne, bo właśnie leży na ulicy pod autobusem?
- Franek, dzisiaj mija trzydzieści lat od naszego ślubu. Może zarżnąć kurę?
- A co ona winna?
- A co ona winna?
Profesor na wykładzie z filologi:
- W Języku polskim występuje : potwierdzenie, zaprzeczenie, podwójne zaprzeczenie jako potwierdzenie oraz podwójne zaprzeczanie jako zaprzeczenie. Natomiast nie wystepuje podwójne potwierdzenie jako zaprzeczenie?.
Na to jeden ze studentów:
- Dobra, dobra...
- W Języku polskim występuje : potwierdzenie, zaprzeczenie, podwójne zaprzeczenie jako potwierdzenie oraz podwójne zaprzeczanie jako zaprzeczenie. Natomiast nie wystepuje podwójne potwierdzenie jako zaprzeczenie?.
Na to jeden ze studentów:
- Dobra, dobra...
- Kochanie, co mi kupiłeś na urodziny?
- Wyjrzyj przez okno. Widzisz tego czarnego mercedesa?
- Jasne, że widzę! RANY!
- No to rajstopy w tym kolorze ci kupiłem..
- Wyjrzyj przez okno. Widzisz tego czarnego mercedesa?
- Jasne, że widzę! RANY!
- No to rajstopy w tym kolorze ci kupiłem..
W przychodni.
- Dzień dobry. Przyniosłem kał i mocz.
- Do analizy?
- Nie, k**wa, do degustacji.
- Dzień dobry. Przyniosłem kał i mocz.
- Do analizy?
- Nie, k**wa, do degustacji.
- Dlaczego nie ratował pan tonącej żony?
- A skąd ja miałem wiedzieć, że tonie? Darła japę, jak zwykle.
- A skąd ja miałem wiedzieć, że tonie? Darła japę, jak zwykle.
- Jak się nazywa baaardzo chudy piesek?
- Anoreksio.
- Anoreksio.
Przychodzi gość do chińskiej restauracji i pyta Chińczyka:
- Umiesz mówić po polsku?
- Tak.
Gość bierze łyżkę i pyta:
- Co to jest?
- Łyśka.
Bierze widelec:
- A to?
- Wideleć.
Nagle przebiega mu koło nogi szczur. Zszokowany pyta się go:
- A to co było?
- Kurciak.
- Umiesz mówić po polsku?
- Tak.
Gość bierze łyżkę i pyta:
- Co to jest?
- Łyśka.
Bierze widelec:
- A to?
- Wideleć.
Nagle przebiega mu koło nogi szczur. Zszokowany pyta się go:
- A to co było?
- Kurciak.
Żona schyla się do lodówki po mrożonego kurczaka i w tym samym momencie czuje, jak mąż próbuje "wziąć ją od tyłu".
Odwraca się oburzona i tłucze go mrożonym kurczakiem po głowie. Ten skonfundowany pyta:
- Kochanie, czy ty już nie lubisz "szybkich numerków" przy lodówce?
- Lubię - odpowiada żona - ale nie w Tesco?
Odwraca się oburzona i tłucze go mrożonym kurczakiem po głowie. Ten skonfundowany pyta:
- Kochanie, czy ty już nie lubisz "szybkich numerków" przy lodówce?
- Lubię - odpowiada żona - ale nie w Tesco?
Rozmowa męża z żoną:
- Piwo się skończyło! Skoczysz do sklepu?
- Ale na zewnątrz jest lód, jeszcze się wywrócę!
- To kup w puszce, żeby się nie stłukło.
- Piwo się skończyło! Skoczysz do sklepu?
- Ale na zewnątrz jest lód, jeszcze się wywrócę!
- To kup w puszce, żeby się nie stłukło.
Ruski mafioso wybrał się na ryby i jak to ruski mafioso miał dwa grube złote łańcuchy na szyi, na każdym palcu złoty sygnet, a w kieszeni gruby rulon dolarów - oczywiście same setki. Wziął ze sobą trzy flaszki. Zimno było, więc obrócił je po kolei. Oczywiście upił się i usnął. Budzi się, a tu nie ma łańcuchów, sygnetów, ani dolarów. Zadzwonił z komórki po swoich ludzi i nie minęło pół godziny, a podjechały cztery czarne mercedesy w każdym po pięciu ludzi, wszyscy z kałachami. Po naradzie stwierdzili, że to najprawdopodobniej ktoś z okolicznej wsi obrobił szefa. Wpadają do wsi i pytają o sołtysa. Ktoś z miejscowych wskazał dom pośrodku wsi. Wpadają do sołtysa, a tam na ganek wychodzi facio w kufajce, na szyi ma dwa złote łańcuchy na każdym palcu sygnet, a z kieszeni kufajki wystaje mu rulon 100 dolarówek. Przeładowali broń i pytają skąd to wszystko ma. Sołtys mówi:
- No nie uwierzycie chłopaki. Idę sobie przez las z psem na spacerze a tu nad brzegiem jeziora leży jakiś facet w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie. No to go obrobiłem, na koniec zerżnąłem w dupę i poszedłem do domu.
Chłopaki patrzą pytającym wzrokiem na szefa. Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się chwilę błyskotkom i mówi:
- To nie moje.
- No nie uwierzycie chłopaki. Idę sobie przez las z psem na spacerze a tu nad brzegiem jeziora leży jakiś facet w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie. No to go obrobiłem, na koniec zerżnąłem w dupę i poszedłem do domu.
Chłopaki patrzą pytającym wzrokiem na szefa. Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się chwilę błyskotkom i mówi:
- To nie moje.