Sypialnia. Żona stoi naga przed lustrem i mówi do męża:
- Czuję się okropnie. Jestem stara, gruba i brzydka. Mógłbyś chociaż powiedzieć mi jakiś komplement!
- Masz bardzo dobry wzrok.
- Czuję się okropnie. Jestem stara, gruba i brzydka. Mógłbyś chociaż powiedzieć mi jakiś komplement!
- Masz bardzo dobry wzrok.
Chciałbym kupić synowi długopis na urodziny ? mówi klient do sprzedawcy.
- To ma być niespodzianka? ? pyta zdziwiony ekspedient.
- Tak, bo syn spodziewa się motocykla.
- To ma być niespodzianka? ? pyta zdziwiony ekspedient.
- Tak, bo syn spodziewa się motocykla.
Właściciel firmy produkującej parówki z baraniny chciał przejść na emeryturę i musiał przekazać biznes nieco tępawemu jedynakowi. Wziął syna na halę i pokazując kolejno objaśnia proces:
- Synu, tam wjeżdząją barany, tam dalej jest ubojnia, tam są skórowane, tam ćwiartowane. A tu na środku jest clou całego biznesu - maszyna, do której z tej strony wrzucasz poćwiartowanego barana, a z tamtej wyjeżdzają opakowane parówki. Parówki sprzedajesz i tak zarabiasz. Kapujesz?
- Nie - odparł syn.
- Jak to? - Zdziwił się ojciec i powtórzył - Tu kolejno barany wjeżdzają, ubój, skórowanie, ćwiartowanie a tu na środku maszyna: z tej wrzucasz mieso barana, a z tamtej odbierasz parówki. Kapujesz?
- Nie - odparł syn.
- No czego tu można nie rozumieć?! - Odparł zirytowany ojciec - Baran do maszyny, z maszyny wychodzą parówki. Kapujesz!?
- Nie - odparł syn i dodał - a jest taka maszyna, że wsadzasz parówkę a wychodzi baran?
- Tak, ku*wa! Twoja matka!!
- Synu, tam wjeżdząją barany, tam dalej jest ubojnia, tam są skórowane, tam ćwiartowane. A tu na środku jest clou całego biznesu - maszyna, do której z tej strony wrzucasz poćwiartowanego barana, a z tamtej wyjeżdzają opakowane parówki. Parówki sprzedajesz i tak zarabiasz. Kapujesz?
- Nie - odparł syn.
- Jak to? - Zdziwił się ojciec i powtórzył - Tu kolejno barany wjeżdzają, ubój, skórowanie, ćwiartowanie a tu na środku maszyna: z tej wrzucasz mieso barana, a z tamtej odbierasz parówki. Kapujesz?
- Nie - odparł syn.
- No czego tu można nie rozumieć?! - Odparł zirytowany ojciec - Baran do maszyny, z maszyny wychodzą parówki. Kapujesz!?
- Nie - odparł syn i dodał - a jest taka maszyna, że wsadzasz parówkę a wychodzi baran?
- Tak, ku*wa! Twoja matka!!
Żona do męża:
- Ubóstwiam cie!
- Mówi się zubażam
- Ubóstwiam cie!
- Mówi się zubażam
Mąż pyta się żony:
- Mamusia do Afryki pojechała?
- No co Ty zgłupiałeś?
- No bo mówili w wiadomościach, że w Południowym Sudanie pojawiła się cholera.
- Mamusia do Afryki pojechała?
- No co Ty zgłupiałeś?
- No bo mówili w wiadomościach, że w Południowym Sudanie pojawiła się cholera.
Przychodzi facet do lekarza i mówi:
-Panie doktorze, mam guza na penisie.
-Duży?
-Tak. 23 centymetry. Ale ja w sprawie guza przyszedłem...
-Panie doktorze, mam guza na penisie.
-Duży?
-Tak. 23 centymetry. Ale ja w sprawie guza przyszedłem...
Przychodzi celnik do drugiego i pyta:
- Lubisz śliwki?
- Tak, a co?
- To chodź, trzeba zrobić rewizję dwóm Węgierkom.
- Lubisz śliwki?
- Tak, a co?
- To chodź, trzeba zrobić rewizję dwóm Węgierkom.
Główny Urząd Ceł postanowił przeprowadzić ankietę wśród celników na temat łapówkarstwa. Jedno z pytań zadawanych przez komisję brzmiało: "Ile czasu potrzebujesz aby za łapówki kupić BMW?"
Celnik na polsko- niemieckiej granicy odpowiada:
- Dwa, trzy miesiące.
Celnik na polsko-czeskiej granicy:
- No, z pół roku.
Celnik ze "ściany wschodniej" po dłuższym zastanowieniu:
- Dwa, trzy lata.
Komisja zadziwiona:
- Tak długo?
Celnik ze "ściany wschodniej":
- Chłopaki, nie przesadzajcie, BMW to w końcu duża firma...
Celnik na polsko- niemieckiej granicy odpowiada:
- Dwa, trzy miesiące.
Celnik na polsko-czeskiej granicy:
- No, z pół roku.
Celnik ze "ściany wschodniej" po dłuższym zastanowieniu:
- Dwa, trzy lata.
Komisja zadziwiona:
- Tak długo?
Celnik ze "ściany wschodniej":
- Chłopaki, nie przesadzajcie, BMW to w końcu duża firma...
Zebranie w dużej korporacji, menedżer projektu do zebranych pracowników:
- Zrobimy sobie burzę mózgów.
- A na czym to polega?
- Po prostu mówicie pierwsze rzeczy, jakie przyjdą wam do głowy...
- Spierdalaj!
- Zrobimy sobie burzę mózgów.
- A na czym to polega?
- Po prostu mówicie pierwsze rzeczy, jakie przyjdą wam do głowy...
- Spierdalaj!
Gość przychodzi do baru i mówi do barmanki:
- Proszę whyski z colą, ale bez lodzika - i głupkowato się śmieje
Barmanka odpowiada:
- Podać ze słomką, czy Pan sobie z buta wyciągnie
- Proszę whyski z colą, ale bez lodzika - i głupkowato się śmieje
Barmanka odpowiada:
- Podać ze słomką, czy Pan sobie z buta wyciągnie
Jadący przez pustynię na wielbłądzie podróżnik nie mógł dotrzeć do celu, bo wielbłąd odmówił posłuszeństwa. Na nic się zdały bicie, podtykanie wody, jedzenia, zachęty słowne. Nie chciał iść dalej. Na szczęście w pobliskiej oazie zauważył szyld z napisem: NAPRAWA WIELBŁADÓW. Dociągnął jakoś ostatkiem sił czworonoga do oazy i zlecił jego naprawę, przyglądając się ciekawie jak będzie ona wyglądać. Kierownik warsztatu zawołał do pomocnika:
- Abdul, weź tego wielbłąda na kanał!
Abdul zabrał bydlę, wszedł do kanału, wziął w ręce dwie cegły i z całej siły walnął nimi uparte zwierzę w jajca. Wielbłąd wystartował jak z katapulty i w mgnieniu oka zniknął na pustyni.
Zaniepokojony podróżny zapytał:
- Abdul, ale jak ja go teraz dogonię?
Abdul na to:
- Chodź pan na kanał!
- Abdul, weź tego wielbłąda na kanał!
Abdul zabrał bydlę, wszedł do kanału, wziął w ręce dwie cegły i z całej siły walnął nimi uparte zwierzę w jajca. Wielbłąd wystartował jak z katapulty i w mgnieniu oka zniknął na pustyni.
Zaniepokojony podróżny zapytał:
- Abdul, ale jak ja go teraz dogonię?
Abdul na to:
- Chodź pan na kanał!
Egzamin z botaniki u wyjątkowo złośliwego profesora. Mówi do studenta:
- Zadam panu tylko jedno pytanie: Ile liści jest na tym drzewie, które rośnie tu za oknem?
- 2435 liści, pada odpowiedź.
- A skąd pan to u licha wie!?
- A to już jest drugie pytanie, panie profesorze...
- Zadam panu tylko jedno pytanie: Ile liści jest na tym drzewie, które rośnie tu za oknem?
- 2435 liści, pada odpowiedź.
- A skąd pan to u licha wie!?
- A to już jest drugie pytanie, panie profesorze...
W pewnej szkole w Bielsku-Białej w pracowni komputerowej wisiało na ścianie takie hasło:
"Teoria jest wtedy, kiedy wszyscy wszystko wiedzą, a nic nie działa. Praktyka jest wtedy, gdy wszystko działa, a nikt nic nie wie. W tej sali łączymy teorię z praktyką: nic nie działa i nikt nie wie dlaczego!"
"Teoria jest wtedy, kiedy wszyscy wszystko wiedzą, a nic nie działa. Praktyka jest wtedy, gdy wszystko działa, a nikt nic nie wie. W tej sali łączymy teorię z praktyką: nic nie działa i nikt nie wie dlaczego!"
- Babciu, czy dziadek jest mechanikiem?
- Nie wnusiu.
- Dziwne, bo właśnie leży na ulicy pod autobusem?
- Nie wnusiu.
- Dziwne, bo właśnie leży na ulicy pod autobusem?
- Franek, dzisiaj mija trzydzieści lat od naszego ślubu. Może zarżnąć kurę?
- A co ona winna?
- A co ona winna?