Złapał wilk zająca.
- Proszę, proooszę wilku, nie zabijaj mnie. Zrobię, co zechcesz!
- To zrób mi loda!
- Nie umiem...
- Rób loda!
- Kiedy nie umiem...
- To rób tak jak umiesz!
- Chrup, chrup, chrup!
- Proszę, proooszę wilku, nie zabijaj mnie. Zrobię, co zechcesz!
- To zrób mi loda!
- Nie umiem...
- Rób loda!
- Kiedy nie umiem...
- To rób tak jak umiesz!
- Chrup, chrup, chrup!
Główny dres wybrał się na ryby i jak to drecho miał, ze dwa złote łańcuchy (po pół kilo każdy) na szyi, na każdym palcu złoty sygnet, a w kieszeni gruby rulon waluty - oczywiście same setki. Wziął ze sobą trzy flaszki. Zimno było więc obrócił je po kolei. Oczywiście upił się i usnął. Budzi się, a tu nie ma łańcuchów, sygnetów, ani dolarów. Zadzwonił z komórki po swoich ludzi i nie minęło pół godziny, a podjechały cztery czarne BMW, w każdym po pięciu byków 2 na 2, wszyscy z glockami. Stwierdzili, że to najprawdopodobniej ktoś z okolicznej wsi obrobił szefa. Wpadają do wsi i zaczynają wypytywać. Ktoś z miejscowych wskazał dom pośrodku wsi dom sołtysa. Wpadają do sołtysa, a tam na ganek wychodzi facio w kufajce, na szyi ma dwa złote łańcuchy, na każdym palcu sygnet, a z kieszeni kufajki wystaje mu rulon setel. Przeładowali broń i pytają skąd to wszystko ma.
Sołtys ma to:
- No nie uwierzycie chłopaki. Idę sobie przez las z psem na spacerze, a tu nad brzegiem jeziora leży jakiś facet, w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie. No to go obrobiłem. Na koniec ściągnąłem mu gacie zerżnąłem w dupę i poszedłem do domu.
Chłopaki patrzą pytającym wzrokiem na szefa. Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się chwilę błyskotkom i mówi:
- Chłopaki jedziemy to nie moje złoto...
Sołtys ma to:
- No nie uwierzycie chłopaki. Idę sobie przez las z psem na spacerze, a tu nad brzegiem jeziora leży jakiś facet, w trupa pijany i ma to wszystko przy sobie. No to go obrobiłem. Na koniec ściągnąłem mu gacie zerżnąłem w dupę i poszedłem do domu.
Chłopaki patrzą pytającym wzrokiem na szefa. Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się chwilę błyskotkom i mówi:
- Chłopaki jedziemy to nie moje złoto...
Na lekcji biologii uczniowie prezentowali ciekawostki o zwierzętach. Małgosia znalazła w Internecie informację, że niedźwiedź grizzly może unieść ciężar 500 kg. Szymek podzielił się wiadomością, że żuk gnojowy może toczyć kulkę gówna, której ciężar przekracza jego własny ponad 1100 razy i w przeliczeniu jest najsilniejszym zwierzęciem. Pani poprosiła o wnioski i zgłosił się Jasiu:
- Wolę spotkać na swojej drodze wkurzonego najsilniejszego żuka, niż wkurzonego najsłabszego niedźwiedzia grizzly!
- Wolę spotkać na swojej drodze wkurzonego najsilniejszego żuka, niż wkurzonego najsłabszego niedźwiedzia grizzly!
Zadanie z matematyki:
Ahmed miał trzy koszyki ze śniadaniem. Jeden oddał Sulejmanowi, jeden Mustafie. Oblicz promień wybuchu.
Ahmed miał trzy koszyki ze śniadaniem. Jeden oddał Sulejmanowi, jeden Mustafie. Oblicz promień wybuchu.
Nauczycielka na lekcji prosi dzieci, żeby opowiedziały coś o swoich dziadkach - czym się zajmują, co lubią robić. Kasia opowiada o dziadku pszczelarzu, Jacek o tym, jakie piękne rzeczy jego babcia robi na drutach, Małgosia o tym, jak długo jej dziadek był strażakiem. Przychodzi pora na Jasia:
- Proszę pani, mój dziadek najbardziej to lubił zbierać jabłka w swoim sadzie, ale już niestety nie żyje.
Nauczycielka, nieco zakłopotana, odpowiada, że bardzo jej przykro i pyta Jasia, czy wie może, jakie były dziadka ostatnie słowa.
Na to Jasiu:
- Nie trzęś ku*wa tą drabiną!
- Proszę pani, mój dziadek najbardziej to lubił zbierać jabłka w swoim sadzie, ale już niestety nie żyje.
Nauczycielka, nieco zakłopotana, odpowiada, że bardzo jej przykro i pyta Jasia, czy wie może, jakie były dziadka ostatnie słowa.
Na to Jasiu:
- Nie trzęś ku*wa tą drabiną!
Seks generuje stres.
Najpierw chowasz się przed starymi, potem przed dziećmi, a na końcu przed własną żoną.
Najpierw chowasz się przed starymi, potem przed dziećmi, a na końcu przed własną żoną.
Moja żona dziś zobaczyła pająka i powiedziała, żebym go gdzieś zabrał, zamiast zabijać.
Zabrałem go na piwo, całkiem spoko gość, powiedział mi, że marzy o karierze sieciowca.
Zabrałem go na piwo, całkiem spoko gość, powiedział mi, że marzy o karierze sieciowca.
Na tapczanie siedzi leń,
Czarną ma skórę ten nasz koleżka.
Czarną ma skórę ten nasz koleżka.
Osioł i ogier żyli w jednej stajni. Ogier jeździł na zawody i zdobywał trofea. Osioł leżał, obijał się i skubał siano. Za każdym razem, gdy ogier wracał z nowym pucharem, pytał osła:
- A ty co robiłeś?
- A nic, leżałem, trochę drzemki, skubnąłem siano i tak zleciało.
W końcu jednak przechwałki ogiera zdenerwowały osła. Pod nieobecność towarzysza pojechał do zoo, zrobił zdjęcie zebrze i powiesił na ścianie.
Ogier wrócił, a jakże, z pucharem i już ma pytać co osioł porabiał, ale patrzy na zdjęcie przybite do ściany. Zmarszczył się i pyta:
- Ty, osioł, a co to za fota? Nie widziałem jej wcześniej.
Osioł udaje, że nie wie, o co chodzi.
- To? Aaaaa, to! Nic tam, stare dzieje, jak grałem kiedyś w Juventusie.
- A ty co robiłeś?
- A nic, leżałem, trochę drzemki, skubnąłem siano i tak zleciało.
W końcu jednak przechwałki ogiera zdenerwowały osła. Pod nieobecność towarzysza pojechał do zoo, zrobił zdjęcie zebrze i powiesił na ścianie.
Ogier wrócił, a jakże, z pucharem i już ma pytać co osioł porabiał, ale patrzy na zdjęcie przybite do ściany. Zmarszczył się i pyta:
- Ty, osioł, a co to za fota? Nie widziałem jej wcześniej.
Osioł udaje, że nie wie, o co chodzi.
- To? Aaaaa, to! Nic tam, stare dzieje, jak grałem kiedyś w Juventusie.
- Tato, czy przyszły już te wyniki testu na DNA, które robiliśmy w zeszłym tygodniu.
- Chłopcze, mów mi "panie Tomaszu"...
- Chłopcze, mów mi "panie Tomaszu"...
Wychodzę z mieszkania i czuję , jak coś na całej klatce śmierdzi. Schodzę po schodach, a tam jakiś gość z e-cygaretem w pysku. Pali i popija kawkę.
- Panie, czy mógłbyś pan nie palić na klatce. To miejsce publiczne. Cuchnie strasznie...
- Ale ten nie śmierdzi.
- Dziwne, bo jak tylko wszedłem z mieszkania, to poczułem smród. Proszę pana, nie bez powodu jest zakaz palenia w miejscach publicznych.
- Ale to nie jest zwykły papieros - upiera się gość - to IQOS, on nie wydziela zapachu...
- No to skoro jest bezwonny, to czego pan w domu nie palisz?
- Żona nie pozwala...
- Czemu?
- Bo jej śmierdzi...
- Panie, czy mógłbyś pan nie palić na klatce. To miejsce publiczne. Cuchnie strasznie...
- Ale ten nie śmierdzi.
- Dziwne, bo jak tylko wszedłem z mieszkania, to poczułem smród. Proszę pana, nie bez powodu jest zakaz palenia w miejscach publicznych.
- Ale to nie jest zwykły papieros - upiera się gość - to IQOS, on nie wydziela zapachu...
- No to skoro jest bezwonny, to czego pan w domu nie palisz?
- Żona nie pozwala...
- Czemu?
- Bo jej śmierdzi...
- Kochanie, druga w nocy! Gdzieś ty była?!
- Oj, nie pytaj, gdzie byłam... Lepiej chodź, pokażę ci, czego się dzisiaj nauczyłam!
- Oj, nie pytaj, gdzie byłam... Lepiej chodź, pokażę ci, czego się dzisiaj nauczyłam!
- Jasiu dlaczego nie bawisz się już z Kaziem?
- Mamo, a czy ty byś chciała się kolegować z kimś kto pali, pije przeklina?
- Nie Jasiu.
- No widzisz, Kazik też nie chce.
- Mamo, a czy ty byś chciała się kolegować z kimś kto pali, pije przeklina?
- Nie Jasiu.
- No widzisz, Kazik też nie chce.
Żona wróciła z zakupami do domu. Zastała męża w łóżku z... sąsiadem.
Zdumiona, po chwili martwego milczenia, wymamrotała do ślubnego:
- Mówiąc, żebyś oddał sąsiadowi "ten mały, śmieszny sprzęt" miałam na myśli sekator...
Zdumiona, po chwili martwego milczenia, wymamrotała do ślubnego:
- Mówiąc, żebyś oddał sąsiadowi "ten mały, śmieszny sprzęt" miałam na myśli sekator...
Taka przykra historia
W zeszłym tygodniu do szpitala trafił nasz wspólny przyjaciel.
Okazało się że chłop umiera i poszliśmy go odwiedzić...
Gdy tak siedzieliśmy przy jego łóżku on w pewnym momencie otworzył oczy, popatrzył na swoją żonę i powiedział:
Mąż: Serce moje, musze Ci się do czegoś przyznać.
Żona: nie Kochanie, ja wszystko wiem, ja wszystko rozumiem.
Mąż: Nie! zanim odejdę musze Ci o tym powiedzieć...
Mąż: zdradziłem Cię!
Żona: serce moje... ja wiem. Myślisz, że czemu Cię otrułam?
W zeszłym tygodniu do szpitala trafił nasz wspólny przyjaciel.
Okazało się że chłop umiera i poszliśmy go odwiedzić...
Gdy tak siedzieliśmy przy jego łóżku on w pewnym momencie otworzył oczy, popatrzył na swoją żonę i powiedział:
Mąż: Serce moje, musze Ci się do czegoś przyznać.
Żona: nie Kochanie, ja wszystko wiem, ja wszystko rozumiem.
Mąż: Nie! zanim odejdę musze Ci o tym powiedzieć...
Mąż: zdradziłem Cię!
Żona: serce moje... ja wiem. Myślisz, że czemu Cię otrułam?